Każdy kto kiedykolwiek był u swojej babci wie, że głodny od niej nie wyjdzie. Bardzo kocham swoją nietypową babcię, bo się o wszystko troszczy. O mnie też. Nie wiem dlaczego, ale gdy dowiaduję się, że idziemy do babci na pierogi (moje ulubione), głodzę się przed tym niesamowitym obiadkiem.
Masochistka ? Nie! Wola przetrwania. Gdybym jadła normalnie przed pójściem do babci, po wyjściu jechałabym karetką na ostry dyżur.
Zawsze po wejściu do domu babci słyszę, że zmarniałam. Nawet jeśli jest to kłamstwo. Babcia kocha mnie pocieszać i siedzieć obok mnie, gdy jem. Mówi wtedy swoją babciną litanię "Za mamusię, za brata, za tatusia". Kiedy nadchodzi moment krytyczny i z przejedzenia nie mogę ponieść widelca, ona zawsze mnie wspiera. Bierze sztućce i zaczyna ... mnie karmić.
"Babciu, ale ja już nic nie wcisnę" mówię, ale ten argument nie działa. "Nie kłam. Przecież widzę ,że jesteś głodna" stwierdza babcia i uśmiecha się znacząco.
Kocham ją, bo o mnie dba, ale ograniczyłam swoje wizyty u niej do dwóch razy na miesiąc. Nie oszukujmy się, kto przetrwałby "inwazję karmiących babć" więcej niż raz na dwa tygodnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz